South Park: Kijek Prawdy

Niewiele jest naprawdę dobrych gier stworzonych na podstawie filmów/komiksów/kreskówek. Całe dzieciństwo spędziłem biegając za Voldemortem, ogrywając kolejne gry z serii Harry’ego Pottera, które pod względem graficznym i gameplay’owym były krótko mówiąc – słabe. Wtedy jednak liczyło się wyłącznie to, że machając myszką mogłem pobawić się w nastoletniego czarodzieja, któremu nic nie jest straszne. Dziś oczekiwania wobec tego typu produkcji są znacznie wyższe. Grafika, rozgrywka, fabuła. Z pewnością każdy z tych elementów musi stać na bardzo wysokim poziomie, aby można było mówić o jakiejś grze w kategorii hitu.

Nigdy nie byłem jakimś ogromnym fanem South Park. Nie oznacza to jednak, że nie widziałem ani jednego odcinka. Jak dziś pamiętam, kiedy SP leciało w weekendy o 23 na MTV. Dość często oglądałem odcinki, ale mając w okolicach 12 lat strasznie się bałem, że moi rodzice usłyszą jeden z tekstów Cartmana, więc najczęściej głośność mojego telewizora była ustawiona na minimalnej wartości. Malutka jednak wiedza na temat przygód czwórki ośmiolatków z małego miasteczka w stanie Kolorado wystarczyła, aby z wielką radością skończyć wątek fabularny w Kijku Prawdy.

South Park: The Stick of Truth jest grą RPG. Hmm… RPG, serio? Nie myślcie jednak, że jest to gra typu Fallouta, czy Skyrima. Oczywiście czymś gra musiała sobie „zasłużyć” na miano role-play’a. Nie brakuje więc levelowania, ulepszania broni, uczenia się nowych zdolności. Według mnie jednak te elementu idealnie odsunięte są na dalszy plan i dają nam się cieszyć światem przedstawionym w grze.

A jest się czym cieszyć. Idealnie przerysowane miasteczko, wszystkie postaci, no i kwintesencja całej gry – teksty bohaterów. Jeśli gorszą was obrzydliwe żarty, śmianie się z rudych lub jesteście przeciwni motywowi nazi zombies nie czytajcie dalej, a tym bardziej w życiu nie odpalajcie tej gry, proszę.

Grę rozpoczynamy standardowo od stworzenia swojej postaci. Mnie nigdy nie rajcował wygląd mojego bohatera, więc szybko wrzuciłem mu afro na głowę i zacząłem. Następnie wybieramy imię postaci (czyżby?) i klasę. Do wyboru mamy wojownika, maga, złodzieja i żyda. Tak, żyda. W zależności od wybranej specjalności podczas gry dostępne będziemy mieli inne zdolności, które rozwijać będziemy poprzez zdobywanie coraz wyższego poziomu. Ulepszać swoją postać można jeszcze poprzez wybieranie dodatków, które otrzymamy dzięki nawiązywaniu nowych znajomości.

Fabuła The Stick of Truth jest idealnie osadzona w świecie kreskówki. Brak więc specjalnie wykreowanego miasteczka, wszystko dzieje w tym samym South Parku. Główny bohater jest nowym dzieciakiem w mieście, który swoimi nadludzkimi zdolnościami zdobywa sobie przychylność kolejnych osób. Zabawa ośmiolatków przesiąknięta jest życiem codziennym. Twitter służy jako kruk pocztowy, a bohaterowie komunikują się ze sobą za pomocą Facebooka.

Postać rozwijamy również wyposażając ją w coraz lepszy ekwipunek, który znajdujemy podczas wykonywania zadań lub eksploracji South Park. Choć dość często jako broń używane są przedmioty, które rzeczywiście mogłyby być używane w tym celu (miecze, katany), to czasem rzeczy te są całkowicie absurdalne (wielki, różowy wibrator). Praktycznie wszystkie bronie i zbroje ulepszać można straponami, czyli naszywkami dodającymi dodatkowe moce.

Głównym elementem rozgrywki są walki prowadzone podczas całej gry. Walki, które po kolejnej godzinie gry stają się banałem. I bardzo dobrze. Praktycznie każdą z nich można zakończyć w jednej turze, korzystając z tego samego schematu, który każdy sobie z pewnością sam opracuje.

Nie mogło oczywiście zabraknąć humorystycznego przerysowania Kanady, która w grze przedstawiona jest jako zacofana o blisko 20 lat. Pojawiają się również tematy aborcji, seksu, narkotyków.

Dość nieoczekiwanie specjalna moc nadana została bąkom. Pierdy, jako elementy magii są nieodzowną częścią całej rozgrywki. Choć podczas walk nie użyłem pierdzenia ani razu, to podczas wykonywania zadań potwornie ułatwiają nam rozgrywkę, bowiem często dzięki nim możemy przed samą walką pozbyć się kilku przeciwników.

Ja South Park: Kijek prawdy zdecydowanie polecam zarówno każdemu fanowi serii South Park, jak tym, którzy nigdy nie oglądali żadnego odcinka, ale nie boją się czarnego humoru.

Dodaj komentarz